Miałam dzisiaj nasiadówkę w szkole u Miśka i poszłam... na "wagary" za namową dwóch matek. Nie, na wywiadówce oczywiści byłam, jakby mogło być inaczej. Ale później był spęd rodziców na sali gimnastyczne na jakąś pogadankę na temat zdrowia. Ulotki dostałyśmy i nawet usiadłyśmy już na krzesełkach, ale jeszcze przed rozpoczęciem... chyba pierwszy raz od czasów szkolnych urwałam się na "wagary". Nie, nie poszłyśmy balować jak za młodych lat, ale grzecznie wróciłyśmy każda na łono własnej rodziny...
:)) Teraz mamy taką przewagę, że nie ma konsekwencji :)) Na wagary można nawet się urwać :)
OdpowiedzUsuńnadmiar szkolnego nudzenia - może obudzić chęć ucieczki :) Wcale się nie dziwę - często zebrania z rodzicami nie wiele wnoszą ale zajmują sporo czasu .
OdpowiedzUsuńmenopauza.blog.onet.pl
TEZ TEGO NIE LUBILAM,I DZIEKI BOGU TO JUZ POZA MNA
OdpowiedzUsuńMnie też cieszy ,że nie muszę już chodzić na wywiadówki :)
OdpowiedzUsuń