piątek, 3 stycznia 2014

Nadzieja.


Podobno
"[...] nadzieja is­tnieje zaw­sze, do os­tatniej chwi­li. Dla­tego właśnie jest nadzieją. Nie możemy jej zo­baczyć, ale ona jest dos­ta­tecznie blis­ko naszych twarzy, byśmy poczu­li po­wiew po­ruszo­nego po­wiet­rza. Jest zaw­sze tuż obok i niekiedy uda­je się nam ją schwy­tać i przyt­rzy­mać na ty­le długo, by wyg­nała z nas piekło."
 J.Carroll

Moja nadzieja gdzieś się zawieruszyła. A może odleciała i poszybowała ku słońcu? Przy mnie jej nie ma. Przynajmniej dzisiaj.
Nowy Rok rozpoczęłam starając się pozytywnie patrzeć w przyszłość, pomimo otaczającej mnie rzeczywistości. I jak nigdy, bo pierwszy raz w życiu spisałam "wytyczne" na rozpoczynający się właśnie rok. Przyznaję, że pisanie sprawiło mi to frajdę i nawet nie spodziewałam się jak łatwo przelałam myśli na papier. Tak jakbym nie ja je układała lecz ktoś mi je dyktował. Jednak spisane pragnienia są ewidentnie moje. Zrobiłam to trochę z ciekawości, a trochę na przekór...

Jednak rzeczywistość, pomimo moich starań ewidentnie odstrasza i przegania wszelkie promyki pojawiającej się nadziei. Qrde, ileż można. Ja swoje, a życie swoje. Tak jakby nie można było tego pogodzić! A rok dopiero co się rozpoczął i w żaden sposób... nie daje mi szansy na przegnanie piekła.

Podobno
"Nadzieja jest rośliną trudną do wyplenienia. Można nie wiem ile odrąbać gałęzi i zniszczyć, a zawsze będzie wypuszczać nowe pędy."
Isadora Duncan

Rok się dopiero rozpoczął i... zakładam, że Duncan ma rację...