Próbuję myśleć pozytywnie i zachować optymizm, jednak nie zawsze jest to dla mnie wykonalne. Tym bardziej, gdy rzeczywistość dba o równowagę "w przyrodzie" i nawet nie próbuje ze mną współpracować. Staram się, ale jakoś mi to nie wychodzi...
Na prawdę trudno jest zachować optymizm, gdy rano ciężko wstać z łóżka, bo człowiek chętnie by sobie jeszcze trochę pospał. W tym momencie moje pozytywne myślenie jeszcze troszeczkę działa. Znacznie trudniej jest zachować optymizm, kiedy trzeba wyjść z domu i otulić się zimnym powietrzem na dworze, aby często nieogrzewanymi autobusami dojechać do pracy. A całkiem już ręce opadają i pozytywne myślenie wyparowuje jak kamfora, gdy otwieram drzwi do pokoju mojego biura... Mam wrażenie, że otwieram drzwi lodówki. Nie, raczej drzwi zamrażalnika. Aby przekroczyć próg nabieram odwagi i... marzę o lecie.
Człowiekowi nawet nie przejdzie myśl aby zdjąć kurtkę, bo zaraz "trzęsawki" dostaje... W prawdzie mam grzejnik, a raczej "grzejniczek" w pracy, ale jego działalność jest odczuwalna dopiero po jakiś trzech godzinach, ale i tak nie jest w stanie nagrzać pomieszczenia do przyzwoitej temperatury...
Szkoda gadać, a raczej pisać...
A prawdziwej zimy przecież jeszcze nie ma...
U nas na zewnątrz tak zimno, ale w domu ciepło.. chociaż tyle :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ada
Pamiętasz, że jeszcze niedawno nie trzeba było niczego zakładać na siebie, gdy sie wychodziło z domu? Nawet butów!? Ja chcę lata!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
tajemnicezatoki.blog.onet.pl