Bardzo miło rozpoczął się dla mnie dzisiejszy dzień. Wstałam wyspana w doskonałym nastroju pomimo ogromu prac do wykonania. Słoneczko świeciło za oknem dodając mi sił. Wypiłam kawkę, zjedliśmy pyszne śniadanko. Misiek poszedł z komputerem do kolejnej modernizacji. Puściłam w ruch pralkę i wychodząc z łazienki... przytrzasnęłam sobie palec na wysokości paznokcia. Ból ogromy... krwiak jeszcze większy... Zimna woda... rozcieranie... Ufff Nie miałam wyjścia i zabrałam się troszkę za kuchnię zwracając baczną uwagę na chorego palucha. Wypiłam kolejną kawkę i postanowiłam poskładać suche pranie, bo pralka kończyła pranie. Podchodząc do drzwi ogarnęło mnie przerażenie... woda wydostawała się z łazienki przez próg... No tak Misiek... ostatnie jego ekscesy podczas kąpieli... wąż odprowadzający... a ja nie mam studzienki odpływowej w łazience... Nie pozostało mi nic innego jak wyłączyć pralkę i łopatką wybierać wodę... Misiek dalej siedział w sklepie komputerowym... Jak wrócił do domu, na dodatek z mało miłymi wiadomościami zastał mnie... w dosyć ciekawej sytuacji... Przyznaję, że jestem już trochę zniechęcona, ale staram się nie tracić optymizmu... Może reszta dnia będzie jednak obfitować w pozytywne wydarzenia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz