Korepetycje u brzdąca z poprzedniej notki przydały się. Dałam radę! Chociaż... wolę określenie "było ciekawie" niż "nie było łatwo". Najważniejsze, że poradziłam sobie prawie ze wszystkim i wytrzymałam. Skutki uboczne, bo takowych chyba nie da się uniknąć były dotkliwe, ale do zniesienia.
Poza tym znowu dowiedziałam się czegoś o sobie.
Potwierdziło się, że w niektórych sprawach jestem... wręcz świetna, a moje umiejętności nieocenione! Hmmm, i co z tego, jak nie wiem co z taką wiedzą zrobić i jak ją wykorzystać...
Uświadomiłam sobie także, że ostatnie lata doprowadziły do tego, że dzieli mnie ogromna przepaść od przeciętnej normalności... Nawet nie wiem kiedy i jak zaczęłam spadać... Mam wrażenie, że właśnie się zatrzymałam... Nie wiem jeszcze jak, ale wiem na pewno, że chcę się wdrapać z powrotem... A może nawet wejść jeszcze wyżej...
Wiem kochani, że to wszystko takie ogólnikowe, ale to tematy na osobne notki. Wrócę do nich, na pewno wrócę, póki co chcę wrócić na dobre do blogowania i doprowadzić do ładu i stanu używalności moją rzeczywistość.
Nie chcę narzekać i być może moje notki są dosyć skromne, ale do wielu rzeczy muszę nabrać dystansu, abym mogła w miarę spokojnie opisać ten ogrom zdarzeń, które nastąpiły w moim życiu przez ostatni rok... Staram się powoli na nowo otwierać, ale to także wymaga czasu...
Przede mną... Hmmm nawet nie wiem jak to nazwać, ale wiem jedno, że wolę i chcę być wojownikiem niż ofiarą. Wiem także, że wasze wsparcie jest nieocenione. Przez lata miałam tego dowody, a szczególnie w ostatnim roku, gdy rzadko tu bywałam, byliście przy mnie. DZIĘKUJĘ.
Nie myśl już o tym! Nie myśl o wdrapywaniu się o spadaniu.... Zatrzymałaś się i spróbuj teraz dać na luz. Żyć daną chwilą i nie myśleć co będzie, co było, co by było, gdyby.... Celebruj tę chwile, jakby była ostatnią, a zobaczysz,że za nią przyjdą dwie następne, potem cztery, osiem itd. cudownych chwil.... Wówczas nawet nie zauważysz,że już się wdrapałaś, albo nawet doleciałaś. Bo kto powiedział,że na górę trzeba się wdrapać?
OdpowiedzUsuńMasz rację DD. Próbuję żyć chwilą, ale jak byt jest zagrożony, poczucie bezpieczeństwa gdzieś uleciało, to trudno wrzucić na pełny luz. Ciągle coś z tyłu głowy kołacze... raz mocniej raz słabiej, ale jednak ciągle kołacze...
Usuńjak Ci to pomoże to narzekaj, damy radę, czasem bywa, że samo "wypisanie się" pomaga, a może akurat wśród czytelników trafi się ktoś, kto celnym zdaniem pomoże choćby na chwilę.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Czasami mam ochotę wylać z siebie całą gorycz... ale z drugiej strony nie bardzo mam jeszcze ochotę wracać do tego co było... A co do celnych zdań... sporo ich już było... Masz rację, czasami tylko na chwilę, czasami na znacznie dłużej pomagają.
UsuńDobrze wiedzieć, że to od nas zależy, kim/czym być :)
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Każdego dnia dokonujemy wyborów i to są nasze decyzje...
UsuńNie jest źle się wygadać, nie jest źle dać sobie upust, wyrzucić z siebie..., źle jest w tym tkwić.
OdpowiedzUsuńTaka jest różnica. Nie należy tłumić emocji, to też szkodzi i to bardzo. To co nas w środku gryzie, trzeba właśnie uwolnić i się temu przyjrzeć, żeby wiedzieć co to jest i skąd się wzięło. Uświadomienie sobie tego jest ważne, bo właśnie to uświadomienie sobie jest uzdrawiające...:)
Teraz tylko kwestia formy i miejsca, jak to zrobić i gdzie, bo otwarty blog, to nie jest chyba najlepsza opcja.
Możesz otworzyć sobie jeszcze jeden, taki tylko dla siebie, żeby tam to z siebie wyrzucać.
Hm, blog tylko dla siebie... no nie wiem...
UsuńNajważniejsze, że wierzysz w siebie!!! Życie składa się z różnych chwil i nawet nie wiesz kiedy i co wykorzystasz :)Narzekanie też nie jest złe, bo człowiek się wygada, wypisze i jest mu lżej. Z lżejszą głową zmaga się z przeciwnościami!
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo, że lot w dół już się zakończył.
Ściskam serdecznie:)
No zatrzymałam się i nie wiem co będzie, bo nie wszystko jest ode mnie zależne... Jednak chciałabym przynajmniej utrzymać ten stan, bo wówczas łatwiej jest rozpocząć odbudowę...
Usuńi jesteśmy nadal....takie netowe wsparcie jest czasami lepsze niż bliskich.....wiem bo sama to przeżywałam....
OdpowiedzUsuńwalcz o swoje Wojowniku, bo zycia za ciebie nikt nie przeżyje....jestem pewna że dasz sobie radę...trochę więcej wiary w siebie i do przodu.... bo stanie w miejscu to tak jakbys sie cofała....
Najważniejsze, że przynajmniej się zatrzymałam... A wiara w siebie, to jest to czego odczuwam ogromne braki...
UsuńKoniecznie trzeba, wypada byc wojownikiem!
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Chyba nie mam innego wyjścia i mam nadzieję, że uda mi się trochę powojować z życiem ;-)
UsuńW takich przełomowych momentach zwykle wracam do korzeni.
OdpowiedzUsuńDobrze jak dodają sił...
UsuńMy, baby, jesteśmy silne! Naprawdę, nie w sensie fizycznym, choć i to też. A Ty to właśnie udowodniłaś!
OdpowiedzUsuńWłaśnie mam ogrom wątpliwości...
Usuńbardzo się cieszę czytając tego posta :))) Trwaj w tej walce i jakby co, to wiesz :))
OdpowiedzUsuńWiem, Ewuniu wiem i to mi też pomaga i dodaje wiary w ludzi...
Usuń