Ile to razy już słyszałam. Hm, nawet sama powtarzałam sobie i innym. Teraz także powtarzam prawie codziennie, ale już bez wiary i przekonania w prawdziwość tych słów. Podobno z każdej sytuacji jest wyjście i to dobre też, tylko, że jakoś nie mogę go odnaleźć. Robię co mogę, aby chociaż szczelinę do tego wyjścia ujrzeć, a okazuje się, że kręcę się w koło jak kot za swoim ogonem. Tylko, że kotem nie jestem i równowagę tracę w przeciwieństwie do niego. Niech to... oj, pojechałabym "budowlanką", chociaż nie wiem czy umiem, ale ochotę mam ogromną! Może za miast tego uda mi się trochę otworzyć i pary upuścić. Qrde, z tym też mam problem, bo opór niesamowity.
Przy ogromie problemów i spraw do załatwienia są dwa dominujące i zarazem najistotniejsze. Praca, a raczej jej brak oraz problemy finansowe, które zaczynają mieć swoje konsekwencje. A z drugiej strony, to moja sytuacja nie powinna być aż tak tragiczna, bo teoretycznie i tylko teoretycznie mam sporo kasy. Przewrotność losu.
Jestem "właścicielką" (w imieniu syna) niemałej kasy, bo były dłużny jest mi już ponad dwadzieścia tysięcy złotych i dług ciągle rośnie. Który to już rok o nie walczę? Pamiętacie? To teraz wiecie, że nadal walczę, a wszelkie instytucje do tego powołane mają "w głębokim poszanowaniu" dobro dziecka. Wkurzającym, aby nie powiedzieć dosadniej, jest fakt, że są przepisy i paragrafy, ale jak się okazuje prawie nikt tego prawa nie przestrzega...
Poza tym jestem także "właścicielką" znacznej części nieruchomości, prawie jak "Pani na włościach". Fajnie, nie? Tylko, że sprawa spadkowa toczy się już piaty rok i końca nie widać, a nieruchomość niszczeje.
No to trochę pary ze mnie uszło. Przyznaję, nie było łatwo się otworzyć, ale udało się. Dobre i te "troszkę" na początek. Z czasem może będzie łatwiej.
Wystarczy stracić pracę i wszystko się wali. Bo z czego żyć? Ten, kto nie musi stawiać sobie takiego pytania, nie musi bać się o pracę. Ale to nie jest normalne, że człowiek, który mógłby i chce po prostu uczciwie zarabiać na życie, nie ma takiej możliwości, i to we własnym kraju...
OdpowiedzUsuńByłam o włos od utraty pracy i nadal mam powody do obaw. Rozumiem Cię więc, Zołzo, tylko co Ci z tego...
Ściskam
Aniu, a dobrze wiesz, że nie tylko o bak pracy chodzi, jest tego wszystkiego o wiele więcej...
UsuńNo - to trochę uszło... Pozwól niechaj ujdzie jeszcze więcej. Jeśli czegoś nie możesz zmienić - zmień myślenie o tym - łatwiej będzie.
OdpowiedzUsuńI Pamiętaj - kobieta zdesperowana góry potrafi przenosić.
Dobrej nocy.
Póki co zmieniłam wystrój bloga... chociaż tu nastąpiła zmiana. A na przenoszenie gór brakuje mi już sił...
Usuńjeżeli nie masz przcy to juz jest poważny probem, nie wiem co z zasiłkiem....
OdpowiedzUsuńale jeżeli masz jakiś grosz na przeżycie to to co jest niemozliwe do pokonania...ta sprawa spoadkowa ... to niestety trzeba wyluzowac i po prostu czekac.... bo nic nie zrobisz....
co do alimentów to nie wiem ale jest jakis fundusz alimentacyjny, jest komornik.... wiem że taki facet przcuje pewnie na czarno ale mozna komornikowi cos podpowiedziec....
no i popatrz....skoro wobec tych problemów potrafisz pisać ,jesteś zdrowa [?] to przyjdzie moment że ruszysz do przodu
ale musisz widzieć przed soba to lepsze....
bo bieda i kłopoty o których ciągle myslisz materializują się w biedę i kłopoty...
bo mysl może się materializowac...
zacznij powoli mysleć pozytywnie a zobaczysz że przyciągniesz lepsze
Staram się myśleć pozytywnie, ale codzienność niestety podcina mi skrzydła, bo to co się teraz u mnie dzieje, to... nawet nie chcę pisać co przeżywam. Co do spadku i alimentów, to do tematów jeszcze wrócę i je rozszerzę. Mam nadzieję, że wyjdę z tego impasu, bo inaczej wszystko mogę stracić...
Usuń
OdpowiedzUsuńProsiłem Boga o siłę, aby triumfować,
On dał mi słabość, abym nauczył się smaku rzeczy małych.
Prosiłem Go o zdrowie, aby robić rzeczy duże,
On dał mi chorobę, abym robił rzeczy lepsze...
Prosiłem go o bogactwo, aby być szczęśliwym,
On dał mi ubóstwo, abym był wrażliwym...
Prosiłem Go o moc, aby ludzie liczyli na mnie,
on dał mi słabość, abym potrzebował tylko Boga...
Prosiłem Go o towarzystwo, aby nie być samemu,
On dał mi serce udolne kochać wszystkich braci...
Prosiłem Go o wszystko, aby cieszyć się życiem,
On dał mi życie, abym cieszył się wszystkim...
Nie otrzymałem nic, o co prosiłem, i mam wszystko czego mogłem oczekiwać.
Ponieważ, chociaż mówiłem coś przeciwnego, Bóg mnie wysłuchał, jestem najszczęśliwszym z ludzi.
(modlitwa katalońska)
Kiedyś, kiedy było już beznadziejnie, pomogła mi
Dziękuję imienniczko.
Usuń