Trudno myśleć o sobie dobrze i odważnie, gdy sytuacje w rzeczywistości wywołują odmienne uczucia. Nie da się myśleć pozytywnie kiedy człowiek czuje się gorszym. A ostatnio tak właśnie się czułam. Zresztą nie tylko ja, bo Młody (Misiek) także. Ja miałam dodatkowo ogromne poczucie winy.
Wiecie, że Młody jest nastolatkiem w okresie dojrzewania i szybkiego rozwoju fizycznego i nie wiadomo czy lepiej go ubierać czy żywić. Ostatnio Młody przystąpił do sakramentu Bierzmowania. I z jednej strony się cieszyłam, z drugiej natomiast złapałam totalnego "doła", który trochę już zelżał ale nie chce jednak odpuścić. Dalej czuję "niesmak' sytuacji.
Niby jestem świadoma tego wszystkiego co się dzieje w obecnej szkole i poza nią. Nie zawsze jest to inicjatywa dzieci i młodzieży lecz w większości samych rodziców. Widzę, obserwuję, ale nie rozumiem i nie mnie oceniać. Jednak Młody musiał się "znaleźć" w sytuacji, a nie było mu łatwo.
Jako jeden z kilku chłopaków (na prawie dwieście dzieciaków) nie był w garniturze. To jeszcze byłoby do przejścia, bo nawet gdyby moja sytuacja była inna to prawdopodobnie także nie kupiłabym mu garnituru na praktycznie dwa wyjścia. Jednak zadbałabym o jakiś godniejszy ubiór dla niego. Niestety, zamiast marynarki miał granatową bluzę (i to sportową szzzet!) i zniszczone sportowe buty. Jedynie koszula nadawała tonu odświętności. Wiem, że nie ważne co na zewnątrz lecz wewnątrz, nawet ksiądz to podkreślił na kazaniu, ale nie zmieniło to faktu, że okropnie się czułam. Malutka, gorsz i bezwartościowa. I jak w takiej sytuacji radzić sobie z własnymi uczuciami i emocjami...
Od jutra przed Młodym egzaminy i mam jedynie nadzieję, że jego ubiór nie wpłynie na umiejętność wykazania się wiedzą...
Kurczę, moja mamcia to zawsze powtarzała - ważne, że czyste, zadbane i tego się trzymałam. Pamiętam moje bierzmowanie, ksiądz poprosił by było skromnie i godnie, czyli spódniczka do kolan, biała bluzka coś na ten styl. Oczywiście moja sąsiadka zamówiła córce kreację u krawcowej :D Co prawda do kolan, ale z tiuli i koronek :)Ciekawe czy dziewczyna chociaż dobrze się czuła jako jedyny kolorowy ptaszek?
OdpowiedzUsuńNo to czasy się zmieniły, bo co niektórzy podeszli do bierzmowania jak do małego wesela. Przykrym jednak dla mnie było, że nie mogłam lepiej o Młodego zadbać. Wiem jak fatalnie się czuł. Wracając długo rozmawialiśmy, co nie zmieniło jego i mojego samopoczucia podczas samej uroczystości.
UsuńBieda zawsze boli znam to z własnego mojego dziecięcego doświadczenia, ale jeżeli o wiarę chodzi i o bierzmowanie to tyle tylko wiem że liczy się nasza biała dusza a nie jakieś nie całkiem juz nowe obuwie.
OdpowiedzUsuńMasz rację, ale trudno opanować emocje w takiej sytuacji. Chociaż przyznam, że byli i tacy, co koniecznie musieli pokazać zasobność portfela i to było jedyne co mieli do pokazania, bo ich postawa w codziennym życiu ma wiele do życzenia, łagodnie mówiąc.
Usuńuwierz mi zołza ze i ja miałam swoje WIELKIE doły życiowe. Juz nawet materialne nie, ale może inne również nie do pozazdroszczenia. Życie z ludźmi z problemami psychicznymi (mąż a potem teściowa) to moja ścieżka życiowa przez długie ciężkie czasy. Zapłaciłam to zdrowiem(zawał) i także niełatwymi problemami dorastania mojej trójki dzieci. Wiem zatem co to ,,ciężkie czasy" w życiu. Fajny mam na moim blogu wiersz modlitwę. zapraszam serdecznie-;))
UsuńOdwiedzam blogi, ale ostatnio w większości tylko je czytuję. Będąc u Ciebie "modlitwy" nie odnalazłam. Może jakiegoś linka podrzucisz?
Usuńnie wiem jak odebrał to Mody, jeżeli rozumie sytuację w domu to pewnie potrafi to zrozumieć.
OdpowiedzUsuńszkoła teraz to nie szkoła tylko targowisko próżności, u mojej najmłodszej dziewczyny przyjeżdżają do szkoły wasnymi samochodami [ klasa przedmaturalna] ale moja wie że liczy się człowiek a nie szpan, chodzi w spodniach i bluzach a nie w szpilkach...itd....
mieszka sama z dala ode mnie....
a ty nie powinnas dopuszczać mysli że jesteś gorsza, wychowujesz chłopaka , rozmawiasz z nim, sądzę że jest dobrym dzieckiem....i widzi co jest wokół ciebie....
ja bym takiego syna traktowała z szacunkiem i była z niego dumna....ważna jest więź między toba a nim i miłość...
choć rozumiem twoje poczucie winy.... ja tez byłam w podobnej sytuacji po rozwodzie :(
życzę powodzenia i trzymam kciuki za lepsze dni dla ciebie :)
Syna mam fajnego i jestem z niego dumna. Wkład pracy w jego wychowanie póki co owocuje, ale ciągle czegoś muszę mu odmawiać, z czegoś musimy rezygnować... Sama już jestem tym zmęczona, a obecna sytuacja mnie jeszcze dobija. Jego chyba też, bo ileż tak można... a to boli. Człowiek chciałby coś zmienić, ale wali głową w mur i tyle.
UsuńTak właśnie myślę. To się sprawdza!
OdpowiedzUsuńKochana możesz jaśniej, bo nie łapię co się sprawdza?
UsuńCiekawe jeszcze jak on sam odnalazł się w tej sytuacji
OdpowiedzUsuńWracając długo rozmawialiśmy i rozumie, ale co czuje wewnętrznie, nie wiem. Nie chciałam drążyć tematu, bo przed nim egzaminy i stres, ale do tematu jeszcze wrócimy i porozmawiamy o uczuciach, ale wiem, że nie należały do przyjemnych. Widziałam to po jego reakcji.
UsuńPoruszyła mnie ta notka. I pomyślałam, ze mając wybór między biedą i wrażliwością, dobrocią a bogactwem i próżnością, wybrałabym jednak to pierwsze. Młodzi też z reguły wybierają to pierwsze (oczywiście teoretycznie) - jako idealiści.
OdpowiedzUsuńTylko dlaczego alternatywa jest właśnie taka - dlaczego dobroć nie idzie w parze z dobrobytem?
Właściwie to chyba wiem dlaczego...
Ja chyba też wiem dlaczego tak jest, ale jakoś pogodzić się z tym nie mogę... Mam nadzieję, że myślimy o tym samym.
Usuń