sobota, 4 maja 2013

Hm, wyrodna matka ze mnie...


To co miałam napisać dzisiaj przesunie się troszkę w czasie, bo chcę poruszyć temat, który wrzuciła mi jedna z moich czytelniczek. Od kilku dni w swoisty dla siebie sposób próbuje mnie przekonać mailowo do jedynego według niej wyjścia z mojej sytuacji. W temacie tymże jakoś konsensusu znaleźć nie możemy, bo mamy skrajnie odmienne stanowiska.
W czym rzecz? Otóż, wspomniana czytelniczka uważa, iż jedynym wyjściem z mojej sytuacji jest wyjazd za granicę do pracy i pozostawienie małoletniego (prawne określenie osoby niepełnoletniej), a w przypadku Młodego to 15 lat... samego w domu. Uważa ona także, że stała opieka nie jest konieczna, bo piętnastolatek umie o siebie dobrze zadbać...

"(...)Zakładam, że Twój syn jest samodzielnym, mądrym i godnym zaufania chłopakiem i że wierzysz w niego,że da sobie radę.   Zakładam ,że nie jesteś toksyczną mamusią,  traktującą prawie dorosłego faceta jak nieporadne niemowlę.   Zakładam oczywiście, że piętnastolatek potrafi sam sobie ugotować, zrobić zakupy i umie obsłużyć pralkę. Prawda jakie to proste? Wiem, że zaraz powiesz, że to niemożliwe.   Ale dlaczego niemożliwe? Boisz się, że coś mu się stanie? Równie dobrze może się stać gdy będziesz w domu. (...) Może czas najwyższy pozwolić mu uwalniać się spod Twoich skrzydeł?    Matczyna miłość nie polega na byciu kwoką, która całe życie chowa pisklęta, a potem dorosłe kurczaki pod siebie.  Mądra miłość matki daje dziecku swobodę, samodzielność, co zaprocentuje w życiu umiejętnością dokonywania wyborów i podejmowania decyzji.  Mądra matka ufa swojemu dziecku i pomimo swoich obaw daje mu swobodę, oczywiście wszystko w granicach rozsądku. (...)"

I tak się właśnie zastanawiam, której z nas brakuje tego rozsądku??? A może to ja jestem nie z tej planety, bo dla mnie bezpieczeństwo dziecka jest najważniejsze??? A może to ja jestem tą wyrodną matką, jak sugeruje czytelniczka???

42 komentarze:

  1. Witaj ;)
    Wiesz, sama mam syna za granicą, choć dorosły, zamartwiam się o niego. Studiuje, pracuje, niewiele ma czasu na sen.
    W domku mam prawie 16- latka i nie wyobrażam sobie go zostawić bez matczynej opieki. Znam takie osoby, które wyjechały za chlebem za granicę, niestety, to mamy. Ich pociechy poszły "na manowce". Szkoda czasem poświęcenia dla paru groszy.
    Pozdrawiam serdecznie Ciebie i synka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj:) Wiem Morgano, bo nasze dzieci są w podobnym wieku i także sobie nie wyobrażam, aby Młody został sam. Wiesz, że nie ma się nim kto zaopiekować...

      Usuń
  2. absolutnie nie wyobrażam sobie zostawienia samego chłopca w tym wieku, to jest porzucenie, dziecko jest nieletnie i rodzic za niego odpowiada, tyle formalnie, a nieformalnie - nawet, gdy jest bardzo rozsądny i odpowiedzialny to nie powinno się go obciążać takim ciężarem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciężar ciężarem i to ogromnym, ale ja nie umiałabym żyć, funkcjonować ani spać... Nie wyobrażam sobie, abym mogła opuścić własne dziecko, a to jest dla mnie opuszczenie niosące znacznie gorsze konsekwencje niż stabilność finansowa rodziny, bo jesteśmy rodziną.

      Usuń
  3. i cię nie pozdrowiłam i nie uściskałam w poprzednim komentarzu, co czynię teraz,
    bo się zbulwersowałam, że ktoś ci może tak doradzać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a ja się zwyczajnie wkurzyłam i musiałam wrzucić to na bloga, chociaż takich rzeczy nie robię, tym bardziej nie cytuję prywatnych listów... jednak nie wytrzymałam...

      Usuń
  4. Piętnastolatek sam to chyba jakis żart.Jakby miał ze 20 to mogłabys sie zastanowić.Nie bede sie rozpisywała,ale nie da rady tak.(mam syna wiem)AŚKA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobieta, która tak mi doradza, zostawiła dzieci, ale dwudziestoparoletnie i nie same, lecz pod opieką męża... a ja mam zostawić samotnie 15-latka...

      Usuń
  5. Opieka matki nad takim niedorosłym synem,to przecież nie wyprane skarpetki i obiadek pod nos.To on sobie sam zrobi,on wszystko zrobi.Problem w samotności.Co mogłoby się wydarzyć,gdy byłby sam-jacy ludzie by przylgnęli do niego?Jak by go wykorzystali?Problem jest tylko i wyłącznie tu,a nie w obsłudze.Nikt mi nie wmówi że chłopak w tym wieku by się "upilnował".Widzę co się dzieje ze znajomym nastolatkiem bez opieki.I mam synów,jeden już dorósł drugi w podobnym wieku,niejedno widziałam.
    Jeśli już wyjechać,to razem.Ale pewnie młody szkołę tu chce skończyć?Może wspólnie obmyśleć jakiś plan,uczyć się języka,po gimnazjum wyjechać razem?
    Basia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem Basieńko, tym bardziej, że sama jestem od wielu lat i doskonale wiem co to znaczy samotność... To uczucie szczególnie daje o sobie znać przy trudnościach i problemach... I wiesz co, nie jestem pewna czy syn chciałby je zamienić na lepsze buty...

      Usuń
  6. Dzieci nie mam, ale nie wyobrazam sobie zostawic 15-latka samego w domu na dlugi okres czasu. Mysle, ze nie chodzi tutaj o zaufanie, ale po prostu tak mlody czlowiek potrzebuje wsparcia, aby wkroczyc w dorosle zycie i nie zagubic sie w tym co dobre a co zle.
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę Judith, że pomimo iż nie masz dzieci, to uczucie empatii nie jest Ci obce. Zgadzam się z Tobą. Żaden wyjazd, a raczej zarobione na nim pieniądze nie zrekompensowałyby mu wyrządzonej w ten sposób krzywdy. Pozdrawiam.

      Usuń
  7. W takiej sytuacji, musiałabyś oddać dziecko do domu dziecka i nie ma innej opcji.
    W przeciwnym razie, za zostawienie dziecka bez opieki grozi określona kara.

    A poza tym, to tak jak już napisano wyżej, trzeba nie mieć serca i rozumu.
    Wyjazd to jest jakieś rozwiązanie, ale dziecku trzeba koniecznie zapewnić opiekę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poza tym Młody przeszedł dwie operacje (jedna to było bezpośrednie zagrożenie życia), jako mały dzieciak wylądował trzy razy na chirurgii... i co w takiej sytuacji... sam sobie poradzi... zaaaapwne... sorki, ale jestem wkurzona...

      Usuń
    2. Nawet nie ma o czym mówić. Dobiłabyś się taką decyzją, zamiast sobie pomóc.

      Usuń
    3. Z pewnością... już same maile wywołały u mnie emocje i to nie te pozytywne, a podobno chodziło o moją poprawę, haaa

      Usuń
  8. Pozostawienie 15-latka samego to pomysł nie do przyjęcia.Nie wyobrażam sobie takiego rozwiązania.Mam już dorosłe dzieci i przeżywam każde ich problemy.Pozostawienie dziecka 15letniego - to byłoby wielką dla niego krzywdą.Jaka matka mogłaby tak postąpić?Pozdrawiam serdecznie i życzę pomyślności i poprawy sytuacji życiowej.Stała czytelniczka Perełka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak fajnie :))) Ujawniła się niema czytelniczka. Witam Cię, szkoda tylko, że przy takim temacie.
      Nie mogłabym tak postąpić, wyrzuty sumienia by mnie zjadły żywcem!!!

      Usuń
  9. Podpisuję się pod tym co Mag..Ja:) napisała. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, po to wychowywałam syna aby wylądował w domu dziecka... Wiem, że takie jest prawo, ale takiej opcji nie ma!!!

      Usuń
  10. A ja jeszcze raz zapytam Cię, czemu ciągle nazywasz się "zołza" ?
    Skoro ktoś myśli o sobie, że jest "zołzą", to być może ma do siebie jakieś konkretne pretensje, zastrzeżenia, żale..., czy uważasz, że jesteś zołzą?
    Może iść za tym chęć jakiegoś ukarania się.
    Pomyśl o tym, skąd wzięłaś tego nika, jak się z nim czujesz i co by było, jakbyś się poczuła, gdybyś chciała go zmienić?
    Każde słowo ma swoją energię, niektóre z nich jakoś szczególnie się do nas kleją i czasami warto się temu przyjrzeć i to zmienić. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tobie zołza kojarzy się ze złą osobą, nieprawdaż. A tak nie jest, chociaż idealna nie jestem, też posiadam wady, ale także sporo zalet. A skąd się to wzięło? Czytając książkę "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy?" i drugą jej część uświadomiłam sobie, że tylko w okresie studiów byłam taką "zołzą". Ciepła, kochana, mająca dystans do siebie i innych, mająca poczucie humoru, pełna optymizmu, a przede wszystkim mająca własne zdanie i broniąca je w umiejętny sposób, nie dająca sobą manipulować, wiedzącą co to kompromis, ale nie ulegającą ... Byłam po prosu sobą i to było jedyne środowisko, gdzie tak na prawdę byłam sobą i działałam jak magnes na ludzi. Przybierając tego nika chyba liczyłam na to, że na powrót będę sobą...

      Usuń
    2. Acha :))
      Ale to chyba jednak nie zdało egzaminu, skoro w konsekwencji jest jak jest...
      Bo jakby na to nie patrzeć, to dziś jest konsekwencją tego co wczoraj...

      Trudne sytuacje są takim ostatecznym sygnałem nawołującym do gruntownych zmian na wszystkich poziomach.

      Usuń
    3. Wiesz, że zmian w życiu nie dokonuje się z dnia na dzień, szczególnie tych dotyczących osobowości. To proces długofalowy i działa raczej na zasadzie ziółka niż pigułki, A "zołza" jest takim "przypominaczem" w procesie, który już się rozpoczął i trwa. Wiesz dobrze, że jeżeli zmiany zaczynają zachodzić na jednym poziome to sukcesywnie zaczną działać także na innych i nie ma co na siłę przyspieszać.

      Usuń
    4. :)) A to zależy :)
      Ja jestem z tych w gorącej wodzie kąpanych, więc jak mnie przyciśnie, to robię rewolucję od podłogi po sufit i zmieniam wszystko na raz, to co tylko mogę zmienić. Na efekty tych też nie czekam zbyt długo. A czasami było i tak, że jak w coś trafiłam, to zmiana zachodziła w tej samej chwili:)

      Usuń
    5. :))) Wiesz na dzień dzisiejszy baaardzo mnie interesuje ta rewolucja od podłogi aż po sufit!!! I nie w przenośni lecz dosłownie... nie mogę się zabrać za to moje mieszkanko... chcę, ale jakoś brakuje mi powera... Zapaliłaś iskierkę, to teraz rozpal ogień ;))) Mobilizacji potrzebuję i to nie tej militarnej ;)

      Usuń
    6. Ja roznieciłam iskierkę, a teraz Ty zrób z tego ogień :)))
      Kolejna iskierka na moim blogu.
      A do tego co tam napisałam, to dodam tylko tyle, że jak się szuka pracy z etykietką pt.:
      "Nie wierzę w siebie!" - to musiałabyś spotkać pracodawcę szaleńca, który potrzebowałby kogoś takiego do swoich planów.

      "Ja sama dobrze się znam, mam niską ocenę samej siebie..., przyjmij mnie do pracy, bo ja potrzebuje Twojej kasy do tego żeby żyć. Ale niczego w zamian nie obiecuję, bo uważam, że jestem do kitu".
      Tak wygląda teraz Twoja oferta.
      Postaraj się ją jak najszybciej zmienić.
      Jak Ty poczujesz w sobie tę zmianę, to inni ją szybko odczytają.
      Zakochaj się w sobie:)
      Znajdź w sobie coś, tak jak szuka się atrakcyjnego ciucha na ważną randkę, gdy w szafie nie ma niczego nowego:))
      Nie wiś już na przeszłości, nie szukaj w niej inspiracji, otwórz się na coś zupełnie nowego...

      Usuń
    7. To nie tak. Poza tym przekoloryzowałaś moją ofertę, ale przyznaję, że bywają momenty w walce o pracę, że prawie skłonna jestem przepraszać, że żyję (też umiem koloryzować haaa)
      Wiem doskonale o czym piszesz i uwierz, teoretycznie mam to przepracowane prawie do perfekcji. I co z tego, kiedy nie jest to jeszcze moim nawykiem. Chyba brakuje mi tego czegoś nowego... Qrde, ale nie znajduję niczego, co byłoby inspiracją...

      Usuń
    8. Jak Ty nie znajdziesz, to nikt nie znajdzie:))

      Usuń
    9. Wiem, ale szukam i szukam i... eeech

      Usuń
  11. Jak widać, tego typu rady na blogu by nie przeszły.
    Na szczęście masz swój rozum, Zołzo.
    Trzym się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno... chyba w ogóle w życiu nie dostałam tak specyficznej rady... rady nie do przyjęcia i nie wyobrażam sobie matki, która mogłaby tak postąpić.

      Usuń
  12. Zołzilku! Moja Lusia w październiku kończy 16 lat...rozumiem Twoje emocje i oburzenie.
    Reszta we wcześniejszych komentarzach!
    Są rzeczy ważniejsze od pieniędzy!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszystko da się przeliczyć na pieniądze, chociaż bez nich bardzo trudno żyć, to są rzeczy znacznie ważniejsze od nich...

      Usuń
  13. Myślę,że skoro po radzie czytelniczki komentarze poszły jak walec drogowy,to teraz tylko się uśmiechasz.Wiesz że masz rację,i może być już tylko lepiej:)Pięknej niedzieli życzę,Basia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Basiu już nie chodzi, o to kto ma rację, ale o fakt jak różne mamy poczucie wartości, a każde z nich niesie za sobą konsekwencje.
      Pisząc tego posta, przyznaję, byłam wkurzona, ale zastanawiałam się czy chociaż jedna osoba odważy się podzielić stanowisko wspomnianej czytelniczki...
      udanego dzionka :)

      Usuń
  14. Zołzuniu, tu już nie chodzi o poczucie i system wartości, ale o poczucie odpowiedzialności rodziceilskiej. Nie wiem kim jest ta kobieta, ale mądrą i dobrą matką na pewno nie jest.
    Pozdraiwam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami w pozornie dobrej wierze możemy wyrządzić nieodwracalną krzywdę, niestety.

      Usuń
  15. Według mnie piętnastolatkowi daleko do dorosłości... a czy jest możliwość byście razem wyjechali?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takiej rady mi nie dała, ale i tak nie ma póki co takiej możliwości.

      Usuń
  16. Hm... Już Ty lepiej bądź sobie wyrodną matką... zadbanego, bezpiecznego syna. Trzm się.

    OdpowiedzUsuń