Wczoraj znowu odebrałam na poczcie pięć listów poleconych i to wszystkie z instytucji prawno-sądowych... W czerwcu rozpętałam burzę, bo już nie wytrzymałam, która prawdopodobnie będzie miała swój finał w mediach i na pewno w Strasburgu, bo sprawa jest kuriozalna i rozum, nawet prawników jej nie obejmuje.
Kiedy wspominałam majową rozprawę w poście
miałam nadzieję, że chociaż pod względem prawnym sprawa ma nareszcie swój finał. Nic błędnego.
Stali czytelnicy (jeszcze mojego starego bloga) wiedzą, ile czasu walczę z naszym systemem prokuratorsko-sędziowskim o prawa mojego dziecka, które w świetle przestrzegania, a raczej nie przestrzegania polskiego, jak i unijnego prawa są notorycznie łamane w okresie ciągłym od 2010 roku i to w kuriozalny sposób. Określenie kuriozum ostatnio baaardzo mi się podoba.
Chciałabym to wszystko opisać na blogu, ale na dzień dzisiejszy nie mam ani siły, ani czasu. W miarę możliwości będę robiła to sukcesywnie.
Bezprawie w świetle prawa. Poszkodowany czy pokrzywdzony traktowany jest przedmiotowo, natomiast przestępca czy oskarżony ma pełne poparcie i wsparcie prokuratury!!! Tak, całkowita odwrotność!!! Dla mnie i Strasburga dobrze, że prokuratura się pod tym wszystkim podpisuje! Są dokumenty, gdzie jest czarno na białym, dosłownie. Jednak to nie zmienia faktu, że... podam tylko przykładowo jeden wątek... dłużnik zarobkuje, firma nie dokonuje zajęć komorniczych, zadłużenie alimentacyjne rośnie z każdym dniem (obecnie to jakieś 25.000,-), a moje dziecko... hm, wg prokuratury ma się dobrze, bo pokrzywdzonym w tej sprawie jest... ojciec dziecka i jego potrzeby!!! Szlag człowieka może trafić.