"I kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały Wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu" Paulo Coelho
sobota, 4 maja 2013
Hm, wyrodna matka ze mnie...
To co miałam napisać dzisiaj przesunie się troszkę w czasie, bo chcę poruszyć temat, który wrzuciła mi jedna z moich czytelniczek. Od kilku dni w swoisty dla siebie sposób próbuje mnie przekonać mailowo do jedynego według niej wyjścia z mojej sytuacji. W temacie tymże jakoś konsensusu znaleźć nie możemy, bo mamy skrajnie odmienne stanowiska.
W czym rzecz? Otóż, wspomniana czytelniczka uważa, iż jedynym wyjściem z mojej sytuacji jest wyjazd za granicę do pracy i pozostawienie małoletniego (prawne określenie osoby niepełnoletniej), a w przypadku Młodego to 15 lat... samego w domu. Uważa ona także, że stała opieka nie jest konieczna, bo piętnastolatek umie o siebie dobrze zadbać...
"(...)Zakładam, że Twój syn jest samodzielnym, mądrym i godnym zaufania chłopakiem i że wierzysz w niego,że da sobie radę. Zakładam ,że nie jesteś toksyczną mamusią, traktującą prawie dorosłego faceta jak nieporadne niemowlę. Zakładam oczywiście, że piętnastolatek potrafi sam sobie ugotować, zrobić zakupy i umie obsłużyć pralkę. Prawda jakie to proste? Wiem, że zaraz powiesz, że to niemożliwe. Ale dlaczego niemożliwe? Boisz się, że coś mu się stanie? Równie dobrze może się stać gdy będziesz w domu. (...) Może czas najwyższy pozwolić mu uwalniać się spod Twoich skrzydeł? Matczyna miłość nie polega na byciu kwoką, która całe życie chowa pisklęta, a potem dorosłe kurczaki pod siebie. Mądra miłość matki daje dziecku swobodę, samodzielność, co zaprocentuje w życiu umiejętnością dokonywania wyborów i podejmowania decyzji. Mądra matka ufa swojemu dziecku i pomimo swoich obaw daje mu swobodę, oczywiście wszystko w granicach rozsądku. (...)"
I tak się właśnie zastanawiam, której z nas brakuje tego rozsądku??? A może to ja jestem nie z tej planety, bo dla mnie bezpieczeństwo dziecka jest najważniejsze??? A może to ja jestem tą wyrodną matką, jak sugeruje czytelniczka???
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Witaj ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, sama mam syna za granicą, choć dorosły, zamartwiam się o niego. Studiuje, pracuje, niewiele ma czasu na sen.
W domku mam prawie 16- latka i nie wyobrażam sobie go zostawić bez matczynej opieki. Znam takie osoby, które wyjechały za chlebem za granicę, niestety, to mamy. Ich pociechy poszły "na manowce". Szkoda czasem poświęcenia dla paru groszy.
Pozdrawiam serdecznie Ciebie i synka :)
Witaj:) Wiem Morgano, bo nasze dzieci są w podobnym wieku i także sobie nie wyobrażam, aby Młody został sam. Wiesz, że nie ma się nim kto zaopiekować...
Usuńabsolutnie nie wyobrażam sobie zostawienia samego chłopca w tym wieku, to jest porzucenie, dziecko jest nieletnie i rodzic za niego odpowiada, tyle formalnie, a nieformalnie - nawet, gdy jest bardzo rozsądny i odpowiedzialny to nie powinno się go obciążać takim ciężarem
OdpowiedzUsuńCiężar ciężarem i to ogromnym, ale ja nie umiałabym żyć, funkcjonować ani spać... Nie wyobrażam sobie, abym mogła opuścić własne dziecko, a to jest dla mnie opuszczenie niosące znacznie gorsze konsekwencje niż stabilność finansowa rodziny, bo jesteśmy rodziną.
Usuńi cię nie pozdrowiłam i nie uściskałam w poprzednim komentarzu, co czynię teraz,
OdpowiedzUsuńbo się zbulwersowałam, że ktoś ci może tak doradzać
a ja się zwyczajnie wkurzyłam i musiałam wrzucić to na bloga, chociaż takich rzeczy nie robię, tym bardziej nie cytuję prywatnych listów... jednak nie wytrzymałam...
UsuńPiętnastolatek sam to chyba jakis żart.Jakby miał ze 20 to mogłabys sie zastanowić.Nie bede sie rozpisywała,ale nie da rady tak.(mam syna wiem)AŚKA
OdpowiedzUsuńKobieta, która tak mi doradza, zostawiła dzieci, ale dwudziestoparoletnie i nie same, lecz pod opieką męża... a ja mam zostawić samotnie 15-latka...
UsuńOpieka matki nad takim niedorosłym synem,to przecież nie wyprane skarpetki i obiadek pod nos.To on sobie sam zrobi,on wszystko zrobi.Problem w samotności.Co mogłoby się wydarzyć,gdy byłby sam-jacy ludzie by przylgnęli do niego?Jak by go wykorzystali?Problem jest tylko i wyłącznie tu,a nie w obsłudze.Nikt mi nie wmówi że chłopak w tym wieku by się "upilnował".Widzę co się dzieje ze znajomym nastolatkiem bez opieki.I mam synów,jeden już dorósł drugi w podobnym wieku,niejedno widziałam.
OdpowiedzUsuńJeśli już wyjechać,to razem.Ale pewnie młody szkołę tu chce skończyć?Może wspólnie obmyśleć jakiś plan,uczyć się języka,po gimnazjum wyjechać razem?
Basia.
Wiem Basieńko, tym bardziej, że sama jestem od wielu lat i doskonale wiem co to znaczy samotność... To uczucie szczególnie daje o sobie znać przy trudnościach i problemach... I wiesz co, nie jestem pewna czy syn chciałby je zamienić na lepsze buty...
UsuńDzieci nie mam, ale nie wyobrazam sobie zostawic 15-latka samego w domu na dlugi okres czasu. Mysle, ze nie chodzi tutaj o zaufanie, ale po prostu tak mlody czlowiek potrzebuje wsparcia, aby wkroczyc w dorosle zycie i nie zagubic sie w tym co dobre a co zle.
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judith
Widzę Judith, że pomimo iż nie masz dzieci, to uczucie empatii nie jest Ci obce. Zgadzam się z Tobą. Żaden wyjazd, a raczej zarobione na nim pieniądze nie zrekompensowałyby mu wyrządzonej w ten sposób krzywdy. Pozdrawiam.
UsuńW takiej sytuacji, musiałabyś oddać dziecko do domu dziecka i nie ma innej opcji.
OdpowiedzUsuńW przeciwnym razie, za zostawienie dziecka bez opieki grozi określona kara.
A poza tym, to tak jak już napisano wyżej, trzeba nie mieć serca i rozumu.
Wyjazd to jest jakieś rozwiązanie, ale dziecku trzeba koniecznie zapewnić opiekę.
Poza tym Młody przeszedł dwie operacje (jedna to było bezpośrednie zagrożenie życia), jako mały dzieciak wylądował trzy razy na chirurgii... i co w takiej sytuacji... sam sobie poradzi... zaaaapwne... sorki, ale jestem wkurzona...
UsuńNawet nie ma o czym mówić. Dobiłabyś się taką decyzją, zamiast sobie pomóc.
UsuńZ pewnością... już same maile wywołały u mnie emocje i to nie te pozytywne, a podobno chodziło o moją poprawę, haaa
UsuńPozostawienie 15-latka samego to pomysł nie do przyjęcia.Nie wyobrażam sobie takiego rozwiązania.Mam już dorosłe dzieci i przeżywam każde ich problemy.Pozostawienie dziecka 15letniego - to byłoby wielką dla niego krzywdą.Jaka matka mogłaby tak postąpić?Pozdrawiam serdecznie i życzę pomyślności i poprawy sytuacji życiowej.Stała czytelniczka Perełka.
OdpowiedzUsuńJak fajnie :))) Ujawniła się niema czytelniczka. Witam Cię, szkoda tylko, że przy takim temacie.
UsuńNie mogłabym tak postąpić, wyrzuty sumienia by mnie zjadły żywcem!!!
Podpisuję się pod tym co Mag..Ja:) napisała. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNo tak, po to wychowywałam syna aby wylądował w domu dziecka... Wiem, że takie jest prawo, ale takiej opcji nie ma!!!
UsuńA ja jeszcze raz zapytam Cię, czemu ciągle nazywasz się "zołza" ?
OdpowiedzUsuńSkoro ktoś myśli o sobie, że jest "zołzą", to być może ma do siebie jakieś konkretne pretensje, zastrzeżenia, żale..., czy uważasz, że jesteś zołzą?
Może iść za tym chęć jakiegoś ukarania się.
Pomyśl o tym, skąd wzięłaś tego nika, jak się z nim czujesz i co by było, jakbyś się poczuła, gdybyś chciała go zmienić?
Każde słowo ma swoją energię, niektóre z nich jakoś szczególnie się do nas kleją i czasami warto się temu przyjrzeć i to zmienić. :)
Tobie zołza kojarzy się ze złą osobą, nieprawdaż. A tak nie jest, chociaż idealna nie jestem, też posiadam wady, ale także sporo zalet. A skąd się to wzięło? Czytając książkę "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy?" i drugą jej część uświadomiłam sobie, że tylko w okresie studiów byłam taką "zołzą". Ciepła, kochana, mająca dystans do siebie i innych, mająca poczucie humoru, pełna optymizmu, a przede wszystkim mająca własne zdanie i broniąca je w umiejętny sposób, nie dająca sobą manipulować, wiedzącą co to kompromis, ale nie ulegającą ... Byłam po prosu sobą i to było jedyne środowisko, gdzie tak na prawdę byłam sobą i działałam jak magnes na ludzi. Przybierając tego nika chyba liczyłam na to, że na powrót będę sobą...
UsuńAcha :))
UsuńAle to chyba jednak nie zdało egzaminu, skoro w konsekwencji jest jak jest...
Bo jakby na to nie patrzeć, to dziś jest konsekwencją tego co wczoraj...
Trudne sytuacje są takim ostatecznym sygnałem nawołującym do gruntownych zmian na wszystkich poziomach.
Wiesz, że zmian w życiu nie dokonuje się z dnia na dzień, szczególnie tych dotyczących osobowości. To proces długofalowy i działa raczej na zasadzie ziółka niż pigułki, A "zołza" jest takim "przypominaczem" w procesie, który już się rozpoczął i trwa. Wiesz dobrze, że jeżeli zmiany zaczynają zachodzić na jednym poziome to sukcesywnie zaczną działać także na innych i nie ma co na siłę przyspieszać.
Usuń:)) A to zależy :)
UsuńJa jestem z tych w gorącej wodzie kąpanych, więc jak mnie przyciśnie, to robię rewolucję od podłogi po sufit i zmieniam wszystko na raz, to co tylko mogę zmienić. Na efekty tych też nie czekam zbyt długo. A czasami było i tak, że jak w coś trafiłam, to zmiana zachodziła w tej samej chwili:)
:))) Wiesz na dzień dzisiejszy baaardzo mnie interesuje ta rewolucja od podłogi aż po sufit!!! I nie w przenośni lecz dosłownie... nie mogę się zabrać za to moje mieszkanko... chcę, ale jakoś brakuje mi powera... Zapaliłaś iskierkę, to teraz rozpal ogień ;))) Mobilizacji potrzebuję i to nie tej militarnej ;)
UsuńJa roznieciłam iskierkę, a teraz Ty zrób z tego ogień :)))
UsuńKolejna iskierka na moim blogu.
A do tego co tam napisałam, to dodam tylko tyle, że jak się szuka pracy z etykietką pt.:
"Nie wierzę w siebie!" - to musiałabyś spotkać pracodawcę szaleńca, który potrzebowałby kogoś takiego do swoich planów.
"Ja sama dobrze się znam, mam niską ocenę samej siebie..., przyjmij mnie do pracy, bo ja potrzebuje Twojej kasy do tego żeby żyć. Ale niczego w zamian nie obiecuję, bo uważam, że jestem do kitu".
Tak wygląda teraz Twoja oferta.
Postaraj się ją jak najszybciej zmienić.
Jak Ty poczujesz w sobie tę zmianę, to inni ją szybko odczytają.
Zakochaj się w sobie:)
Znajdź w sobie coś, tak jak szuka się atrakcyjnego ciucha na ważną randkę, gdy w szafie nie ma niczego nowego:))
Nie wiś już na przeszłości, nie szukaj w niej inspiracji, otwórz się na coś zupełnie nowego...
To nie tak. Poza tym przekoloryzowałaś moją ofertę, ale przyznaję, że bywają momenty w walce o pracę, że prawie skłonna jestem przepraszać, że żyję (też umiem koloryzować haaa)
UsuńWiem doskonale o czym piszesz i uwierz, teoretycznie mam to przepracowane prawie do perfekcji. I co z tego, kiedy nie jest to jeszcze moim nawykiem. Chyba brakuje mi tego czegoś nowego... Qrde, ale nie znajduję niczego, co byłoby inspiracją...
Jak Ty nie znajdziesz, to nikt nie znajdzie:))
UsuńWiem, ale szukam i szukam i... eeech
UsuńJak widać, tego typu rady na blogu by nie przeszły.
OdpowiedzUsuńNa szczęście masz swój rozum, Zołzo.
Trzym się.
Dawno... chyba w ogóle w życiu nie dostałam tak specyficznej rady... rady nie do przyjęcia i nie wyobrażam sobie matki, która mogłaby tak postąpić.
UsuńZołzilku! Moja Lusia w październiku kończy 16 lat...rozumiem Twoje emocje i oburzenie.
OdpowiedzUsuńReszta we wcześniejszych komentarzach!
Są rzeczy ważniejsze od pieniędzy!:)
Nie wszystko da się przeliczyć na pieniądze, chociaż bez nich bardzo trudno żyć, to są rzeczy znacznie ważniejsze od nich...
UsuńMyślę,że skoro po radzie czytelniczki komentarze poszły jak walec drogowy,to teraz tylko się uśmiechasz.Wiesz że masz rację,i może być już tylko lepiej:)Pięknej niedzieli życzę,Basia
OdpowiedzUsuńBasiu już nie chodzi, o to kto ma rację, ale o fakt jak różne mamy poczucie wartości, a każde z nich niesie za sobą konsekwencje.
UsuńPisząc tego posta, przyznaję, byłam wkurzona, ale zastanawiałam się czy chociaż jedna osoba odważy się podzielić stanowisko wspomnianej czytelniczki...
udanego dzionka :)
Zołzuniu, tu już nie chodzi o poczucie i system wartości, ale o poczucie odpowiedzialności rodziceilskiej. Nie wiem kim jest ta kobieta, ale mądrą i dobrą matką na pewno nie jest.
OdpowiedzUsuńPozdraiwam serdecznie
Czasami w pozornie dobrej wierze możemy wyrządzić nieodwracalną krzywdę, niestety.
UsuńWedług mnie piętnastolatkowi daleko do dorosłości... a czy jest możliwość byście razem wyjechali?
OdpowiedzUsuńTakiej rady mi nie dała, ale i tak nie ma póki co takiej możliwości.
UsuńHm... Już Ty lepiej bądź sobie wyrodną matką... zadbanego, bezpiecznego syna. Trzm się.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą kochana Zołzuniu :)
Usuń